poniedziałek, 31 stycznia 2011

Potrzeba słońca i zieleni

No cóż, pogoda za oknem jaka jest, każdy widzi. A mój organizm domaga się słońca, zieleni, kolorów wiosny.
Ech...

Dl
a wszystkich, którzy też tak mają, wrzucam wiosenno-letnie zdjęcia dla polepszenia nastroju:)






A taki widok mamy za oknem od kwietnia:)



I moje ulubione "letnie" zdjęcie z Mikołajem:)


czwartek, 27 stycznia 2011

Babcine różności

Chyba każdy z nas ma w głowie wspomnienia z dzieciństwa, takie z domu babci i dziadka.Przedmioty, zapachy kojarzące się z nimi. Ja np. pamiętam chleb ze śmietaną i z cukrem, który mi i mojej kuzynce Magdzie, robił kiedyś dziadek:) To była taka namiastka dzisiejszej nutelli:) Jedliście kiedyś coś takiego?:))

Jeśli chodzi o przedmioty, to z domem dziadków kojarzy
mi się poniższy obraz - jest duży, w złotej ozdobnej ramie. Nie mam pojęcia, kto jest jego autorem i ile lat ma ten obraz, ale u babci wisiał odkąd pamiętam. Póki co wisi dalej w domu dziadków, w którym mieszkają teraz moi rodzice i zawsze z chęcią na niego patrzę. Nie mam niestety lepszego zdjęcia.


U siebie w domu mam kilka przedmiotów "po babci". Nie są wartościowe, ale mi się podobają i przypominają dzieciństwo.
Jednym z nich jest taki okrągły obrazek. Nie pamiętam jaki kolor miał pierwotnie, pamiętam tylko, że gdzieś wisiał u babci na ścianie i był chyba złoty:) Ja oczywiście potraktowałam go białą farbą i mam takie cudo, które raz wisi w przedpokoju, a raz w sypialni na półce stoi.


Mam też białą sosjerkę (chyba) lub mlecznik, która ani razu nie była wykorzystywana w celach wyżej wymienionych:) Najczęściej stoi sobie w witrynce na półce albo wkładam jakieś małe kwiecie do niej.


I ostatnia rzecz, to blaszany czajniczek od oryginalnego radzieckiego samowara:)

wtorek, 25 stycznia 2011

Kuchenne rewolucje


Nasza kuchnia, to typowe pomieszczenie w M-4- jakieś 7 m kw. Oczywiście mogłaby być większa, ale w sumie nie narzekam. Mieści się tu pralka, zmywarka, jest duże okno, które daje sporo światła i pomimo tego, że wychodzi na wschód, to jest widno.

Meble kuchenne, to w całości nasza produkcja, a właściwie mojego męża:)

Tak, tak, mam takiego zdolniache w domu - ja zaprojektowałam, a on sam wymierzył, zamówił formatki, poskręcał,posklejał, powiesił, ustawił:)

Na poc
zątku myślałam, żeby dać drewniany blat, ale cena za taki kawał drewna okazała się kosmiczna, bo pod oknem jest szerokość niestandardowa (80 cm). Postanowiliśmy więc położyć płytki. Kupiliśmy wodoodporną płytę OSB, płytki i dekory na wykończenie blatu, podocinaliśmy, przykleiliśmy, zafugowaliśmy i jest blat. Służy nam już ponad 5 lat i teraz nie zamieniłabym go na żaden inny. Ten jest naprawdę praktyczny, stawiam na nim gorące garnki, czasami zdarza mi się coś pokroić i nic mu sie nie dzieje. Od czasu do czasu wyczyszczę fugi specjalnym preparatem lub sodą z wodą.



Jeśli chodzi metamorfozy kolorystyczne mojej kuchni,
to można je określić takim właśnie tytułem, jak tytuł posta:) Chodzi mi o kolor ścian. Ostatnio próbowałam policzyć, ile razy i na jakie kolory malowałam już kuchnię. Wyszło mi jakieś 6-7 kolorów w ciągu 5 lat:)
Zaczęło się od wściekłego błękitu, bo wymarzyłam sobie kuchnię w stylu śródziemnomorskim. Ten kolor gościł na ścianach jakieś kilka tygodni. Potem był żółty, pomarańczowy, zielony, kremowy, czerwony.

Aktualnie jest ... hmmm. ... trudno go określić-beżowy lub kakaowy.

Na ścianie ze stołem jest ciemniejszy odcień, pomalowany niedawno. Nasze dzieci mają jakąś szczególną zdolność zostawiania śladów na ścianie właśnie w tym miejscu.


A tak było w wersji z czerwienią



środa, 19 stycznia 2011

Kącik Dominika

Kącik dla Dominika, naszego najmłodszego potomka, urządziłam w sypialni.
Cały kącik, to łóżeczko, komoda i wieszak. Tu postawiłam na błękit i biel - to połączenie kolorów w sypialni bardzo mi się podoba, daje wrażenie czystości i sprzyja relaksowi.

Sama sypialnia przechodziła różne wersje kolorystyczne,o czym kiedyś napiszę i pokażę:)

Poniżej klika zdjęć chwilę przed urodzeniem Dominika


A tu już mój panicz w swoim łóżeczku zaraz po urodzeniu:)


I obecnie:)

Kawa

Uwielbiam kawę - pić i wąchać:) Szczególnie lubię zapach świeżo zmielonych ziarenek.

Najbardziej smakuje mi ta z ekspresu ciśnieniowego, oczywiście ze spienionym mlekiem i z cukrem:)

Kilka lat temu na urodziny dostałam od męża ekspres ciśnieniowy. Na początku korzystaliśmy z niego namiętnie:)

Później przeleżał jakiś czas w szafce, szczególnie w ciąży mój organizm mówił zdecydowanie "nie" smakowi i zapachowi kawy. No i od jakiegoś czasu korzystam z niego ponownie.

Niestety robienie w nim kawy jest nieco upierdliwe - muszę najpierw zmielić kawę w młynku, potem wlać wodę, zainstalować kawę w sitku, spienić mleko, na koniec umyć sitko i pompkę od mleka:)

Ale dla tego smaku warto się pomęczyć:)


niedziela, 16 stycznia 2011

Weekendowe zakupy

Wczoraj wybraliśmy się całą gromadą, tj. w 5 osób:) do Castoramy po jakąś pierdółkę. Muszę powiedzieć, że wyprawa z 3 naszych dzieci gdziekolwiek to ekstremalne przeżycie, szczególnie teraz - zimą, gdzie trzeba się ubierać w kurtki, czapki, szaliki, kombinezony itp. Oprócz tego muszę zawsze pamiętać o kocyku dla Dominika (który dziś kończy pół roku właśnie), pieluchach, chusteczkach, smoczku itp. Z reguły jest więć tak, że ja zostaję w domu z Dominikiem, a tata jedzie z resztą dzieci sam. No ale wyjścia do supermarketu budowlanego nie mogłam sobie podarować. Już tak mam, że oglądanie płytek, podłóg, lampek i innych akcesoriów budowalno-remontowych sprawia mi większą przyjemność, niż oglądanie ubrań np.
W Castoramie też juz wiosennie - zakupiłysmy sobie tam z moją córką po prymulce:) Weronika ma juz prawie 7 lat i z tego, co zauważyłam, również wykazuje spore zainteresowanie roślinkami wszelkiego rodzaju:)



Po wyjściu z Castoramy zaszliśmy do sklepu meblowego Black Red White. Meble z tej firmy nigdy do mnie nie przemawiały, ale mają tam również dział z dodatkami i różnymi akcesoriami. I musze powiedzieć, że miło mnie tam zaskoczyli. Ten sklep, w którym wczoraj bylismy przy Al. Jerozolimskich został chyba niedawno otwarty i jest w nim ogromny wybór dodatków, pościeli, ręczników, szkła, akcesoriów kuchennych. Tak jak pisałam - byliśmy całą gromadą, więc tylko "obleciałam" z grubsza alejki:),więc muszę się wybrać tam sama.
W BRW zakupiłam kubek w zielone groszki i metalowy ociekacz. Kubek przypomina naczynia z mojej ulubionej firmy GreenGate.




No i na koniec najlepszy weekendowy dzisiejszy zakup: kalosze w kropki i kwiatki:)
Moim zdaniem są świetne:))





piątek, 14 stycznia 2011

Córka młynarza, czyli o moich ulubionych kolorach

Moja przyjaciółka S. z miasta Sz., z którą razem studiowałysmy i mieszkałyśmy razem przez kilka lat (pozdrawiam Cie Mary:) ), nazywała mnie czasami córką młynarza:) Było to wynikiem mojego umiłowania, szczególnie w okresie wiosenno - letnim, do białych, jasnych ubrań. Zresztą tak mi pozostało do dzisiaj. Mam oczywiście w swojej szafie ciemne rzeczy, nawet letnie, ale zdecydowanie rzadziej je noszę, no i jest ich mniej. Podobnie jest z kolorami w moim mieszkaniu. Biel, pastele, rozbielone drewno, to jest to, co lubię najbardziej i w takich wnętrzach czuję sie dobrze. Mogą to być odcienie kremowego, jasnoróżowego czy błękitu, w kratkę, w paski lub w kwiaty. Ważne, żeby było jasno i pastelowo:)








Oczywiście, jak widać poniżej, miałam również okres zachwytu żółtościami i pomarańczami. Jest też coś w tych kolorach, szczególnie w połączeniu z kroplą czerwieni. Są ciepłe, energetyzujące, ładnie wyglądają z jasnymi dodatkami. Ale też na dłuższą metę są męczące dla oka. W takich odcieniach urządziłam na początku nasze mieszkanie, no i mieliśmy przez jakiś czas całą gamę kolorów od żółtego po czerwony. Jak teraz oglądam stare zdjęcia, to czasami najdzie mnie tęsknota za kolorowymi ścianami, ale tylko na chwilę:)